Reklama

Głos z Torunia

Moje afrykańskie spotkanie z misjami (5)

Piękno afrykańskiej ziemi

Niedziela toruńska 5/2013, str. 1, 4-5

[ TEMATY ]

misje

Ks. Wojciech Miszewski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Na trasie naszej misyjnej podróży do Zambii były chwile, w których staraliśmy się poznać ten kraj także od strony turystycznej. Dotarliśmy do misji w Livingstone prowadzonej przez księży werbistów. Oprócz ks. Stanisława z Polski spotkaliśmy tam również misjonarzy z Indonezji i Indii. Zostaliśmy przyjęci niezwykle serdecznie, chociaż warunki, w których przyszło nam żyć przez 3 dni, były prawdziwie misyjne. W pokojach umeblowanych w bardzo podstawowe sprzęty oprócz gorąca towarzyszyły nam pająki i wszelkiej maści robactwo. W Afryce jednak zdołaliśmy się już do tego przyzwyczaić i nie robiło to na nas większego wrażenia.

Reklama

Pierwszego dnia pobytu w Livingstone zaplanowaliśmy safari w sąsiednim kraju, jakim jest Botswana. Podążając do granicy, zauważyliśmy drogowskazy wskazujące na dwa równie dla nas egzotyczne kraje, jak Namibia i Zimbabwe. Po opuszczeniu Zambii łodziami przekroczyliśmy graniczną rzekę Zambezi. Na brzegu czekały już na nas samochody terenowe. Pierwsza część safari to rejs po Zambezi stanowiącej centrum parku narodowego. Pływając niewielkim statkiem, co chwilę zbliżaliśmy się do stada dzikich zwierząt żyjących na wolności. Mogliśmy podpatrywać spore stado hipopotamów zanurzonych w rzece, mnóstwo małp, wygrzewające się w słońcu krokodyle, stado słoni, które właśnie przybyło do wodopoju, i wiele niezwykle pięknych zwierząt, którym wcale nie przeszkadzało, że podglądali je turyści nieomal z całego świata. Podziwialiśmy piękną harmonię, w jakiej żyły zwierzęta.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Druga część safari to objazd buszu w specjalnych terenowych samochodach. Na niewielką odległość można było się zbliżyć do odpoczywających lwów, pięknych antylop i małp. Największe wrażenie zrobiło na nas wielkie stado słoni liczące ponad 100 zwierząt. Kierowca podjechał bardzo blisko tego stada. Dopiero potem dowiedzieliśmy się, że była to niezwykle niebezpieczna operacja. Dla mnie było to kolejne afrykańskie safari, jednak inne niż poprzednie. Piękno obcego dla nas świata zwierząt i roślin pozostawia niezwykłe wspomnienia. Powrót do misji księży werbistów to kolejne doświadczenie, jakim jest przekraczanie egzotycznych granic państw afrykańskich, obserwacja ludzi, którzy żyją tam na co dzień.

Jedną z największych atrakcji turystycznych Afryki są słynne wodospady Wiktorii znajdujące się właśnie w Livingstone. Wodospad Wiktorii jest fenomenem. Odkrył go w 1855 r. słynny podróżnik szkocki David Livingstone. To on nadał mu nazwę na cześć królowej angielskiej. Wodospad ma szerokość rzeki Zambezi, czyli ok. 1700 m, spada w dół granitowych występów skalnych ponad 100 m, wywołując ogromny łomot spadającej wody.

Reklama

Nam nie było dane widzieć tego wodospadu w pełnej krasie. Kończyła się właśnie pora sucha i zaczynała pora deszczowa. Woda w Zambezi nie zdążyła jeszcze dopłynąć do tego miejsca. Widok spadającej wody po stronie Zimbabwe oraz niezwykle potężne skały, z których płynie woda, robiły jednak wielkie wrażenie. W okolicach wodospadów na Zambezi odbywają się także słynne raftingi (turystyczna odmiana spławu rzecznego), należące do najtrudniejszych na świecie. Nad wąwozem niedaleko wodospadu na sporej wysokości znajduje się most łączący Zambię z Zimbabwe. Jest to ulubione miejsce dla ekstremalnych sportów, jak skoki na bungee. Mieliśmy okazję podziwiać kilka takich śmiałych wyczynów prawdziwych szaleńców, ale trudno sobie wyobrazić lepszą scenerię do takich przeżyć. Wokół wodospadów odwiedzamy jeszcze kilka pięknych kanionów, nad którymi również proponuje się sporty ekstremalne.

Reklama

Opuszczając Livingstone, skierowaliśmy się ku sztucznemu jezioru Kariba. (Po drodze widzieliśmy wiele pięknych okazów baobabów). Powodem jego powstania była ogromna tama wykorzystująca bieg Zambezi wybudowana w czasach angielskich, a będąca jedną z najważniejszych elektrowni dla Zambii i Zimbabwe. To największe na świecie jezioro antropogeniczne, utworzone przez człowieka, rezerwuar zlokalizowany na rzece Zambezi mniej więcej w połowie drogi między jej źródłem a ujściem. Jezioro leży na granicy pomiędzy Zambią a Zimbabwe. Kariba powstało między 1958 a 1963 r. w wyniku wybudowania tamy Kariba na jego północnowschodnim końcu, woda wypełniła dawny kanion wyrzeźbiony przez rzekę Zambezi i zmusiła do przeniesienia się wielu ludzi z plemienia Tonga. Jezioro Kariba ma 220 km długości i 40 km szerokości. Jego powierzchnia wynosi ponad 5 tys. km2, zawiera 185 km3 wody. Średnia głębokość to 29 m, maksymalna - 97 m. Przed napełnieniem jeziora Kariba spalono rosnącą na dnie przyszłego zbiornika roślinność, tworząc grubą warstwę żyznej ziemi. W rezultacie życie w jeziorze jest bardzo różnorodne. Do akwenu wprowadzono (m.in. z jeziora Tanganika) wiele gatunków ryb, dzięki temu rozwinął się przemysł rybacki. W jeziorze żyją też ryby cenione przez wędkarzy amatorów, dzięki temu rozwija się miejscowa turystyka, a także inne zwierzęta, m.in. krokodyl nilowy i hipopotam. Na brzegach żyją bieliki afrykańskie, kormorany i inne wodne ptaki, czasami można spotkać stado słoni. Zarówno Zambia, jak i Zimbabwe starają się obecnie rozwinąć przemysł turystyczny wzdłuż wybrzeży jeziora.

Nasz pobyt zaplanowaliśmy w niewielkim domu wypoczynkowym diecezji Lusaka w miasteczku Siavonga. Ośrodek ten to zaledwie kilka pokoi przeznaczonych dla tych, którzy w bliskości przyrody pragną spędzić kilka dni na duchowym odpoczynku. Nam dane było spędzić tam tylko jeden dzień, wystarczyło to jednak, by poznać piękno i walory tego miejsca. Opuszczając miasto Siavonga, odwiedziliśmy fermę krokodyli. Podobno hoduje się tam 50 tys. krokodyli, aby pozyskać cenną skórę. Biali mieszkańcy Afryki kupują tam także mięso. Wśród stałych nabywców jest ks. Wojciech Łapczyński. Potem w domu ks. Wojciecha mieliśmy okazję poznać smak świetnej potrawy z krokodyla, dla mnie przypominającej smak trochę kurczaka, trochę ryby. Murzyni nie jedzą krokodylego mięsa, bo krokodyl jada ludzi.

Szlak misyjny i miejsca turystyczne pokazują piękno świata stworzonego przez Boga. Pewnie nigdy nie byłoby dane nam odwiedzić tych miejsc, gdyby nie piękna i ofiarna posługa naszych misjonarzy. Czas przeżyty w Zambii i odwiedzone miejsca na długo pozostaną w naszej pamięci.

2013-01-31 14:35

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wielki Tydzień: Rusza akcja „Ryż na Madagaskar”

[ TEMATY ]

misje

pomoc

głód

Afryka

Archiwum misyjne

Poza nauczeniem się języka malgaskiego najtrudniejsze było zdobycie zaufania i przychylności ludzi, z którymi przyszło pracować ks. Markowi

Poza nauczeniem się języka malgaskiego najtrudniejsze było zdobycie zaufania i przychylności
ludzi, z którymi przyszło pracować ks. Markowi

W wyniku cyklonu „Enawo”, który przeszedł przez Madagaskar w marcu tego roku zniszczone zostały uprawy ryżowe. Ryż to na Madagaskarze główny składnik pożywienia. Dlatego w Wielkim Tygodniu rusza akcja pomocowa „Ryż na Madagaskar”. Jej organizatorami są misjonarze oblaci, redakcja czasopisma „Misyjne Drogi” oraz portal misyjne.pl.

Wyspa leży w pasie klimatu równikowego. Oznacza to, że huragany tropikalne i sztormy mogą nawiedzić Madagaskar najczęściej w porze deszczowej, czyli między listopadem a marcem. To właśnie w marcu tego roku wiatr przybrał na sile i zamienił się w największy od kilkunastu lat cyklon.
CZYTAJ DALEJ

Abp Kupny: „Kościół buduje się przez codzienną wytrwałość”

2025-11-16 16:54

Archiwum Archidiecezji Wrocławskiej

Parafia NMP Królowej w Oławie obchodzi dzisiaj 20-lecia swojego powstania. Eucharystii przewodniczył metropolita wrocławski, abp Józef Kupny, który w homilii przypomniał, że najważniejszą świątynią nie są mury, lecz człowiek.

Metropolita wrocławski rozpoczął swoją homilię od słów Jezusa zapowiadających zburzenie świątyni jerozolimskiej. - Powinny poruszyć uczniów słowa Jezusa: “Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu”. Ale Jezus wypowiedział je nie dlatego, że nie ceni piękna murów i wystroju świątyni, lecz dlatego, że prawdziwą świątynią zawsze był i jest człowiek. Człowiek i jego serce otwarte na Boga i przyszłość, wskazał kaznodzieja, dodając: - Uczniowie wtedy jeszcze tego nie rozumieli. Dopiero Chrystus pokazał nam, że to my jesteśmy świątynią Boga, że Bóg mieszka w nas. Dziś, patrząc na piękny kościół parafialny, chcemy powiedzieć: “Panie, dziękujemy Ci, że w tym miejscu zechciałeś zamieszkać pośród nas”.              W dalszej części abp Kupny wrócił do początków parafii, wyrażając głęboką wdzięczność wszystkim, którzy ją tworzyli: - Każda parafia ma swoją historię i swoje korzenie. Dwadzieścia lat temu, kiedy powstała wasza parafia, Bóg zaprosił ludzi tej ziemi do nowego dzieła. Nie było wtedy wszystkiego, co mamy dziś, ale były nadzieje, plany i wiele pracy. Ta parafia istnieje dzięki wierze, miłości i wytrwałości ludzi - mówił metropolita wrocławski, dziękując za zaangażowanie w dzieło stworzenia parafii. - Z serca dziękuję wszystkim, którzy byli na początku tej drogi. Myślę o tych, którzy przez dwadzieścia lat są związani z tą parafią. Dziękuję księdzu proboszczowi Robertowi, dziękuję wszystkim, którzy ofiarowali czas, talenty, środki i modlitwy. Niech Bóg wynagrodzi ich trud — zarówno tych, którzy są dziś z nami, jak i tych, którzy odeszli do domu Ojca.      Odnosząc się do Ewangelii, abp Józef Kupny zauważył: - Dzisiejsza Ewangelia mówi o niepokoju, zniszczeniu i trudnościach. Nie wiem, jak słuchali jej uczniowie, ani jak my ją odbieramy, ale ona jest zaskakująco aktualna. Każda wspólnota przeżywa chwile słabości, rozproszenia, zmęczenia. A jednak Jezus mówi: “Nie trwóżcie się”. To znaczy: nie bójcie się, bo Ja jestem z wami. Wracając jeszcze w słowie do dwudziestolecia parafii, hierarcha podkreślił: - Chrystus przez tych 20 lat był tutaj obecny: w sakramentach, w Eucharystii, w rodzinach, które trwały mimo trudności, w dzieciach, młodzieży, w chorych i starszych. Był obecny w każdym, kto się modlił, służył, pomagał. I choć były chwile trudne, to właśnie wtedy najbardziej widać było siłę wiary - powiedział abp Kupny, dodając: - Jezus mówi dziś do nas: “Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie”. Te słowa są jak program waszego jubileuszu. Kościół buduje się nie przez spektakularne działania, lecz przez codzienną wytrwałość: przez matki i ojców, którzy uczą dzieci modlitwy; przez kapłanów, którzy dzień po dniu głoszą Słowo Boże; przez seniorów modlących się za młodych; przez ludzi, którzy sprzątają kościół, śpiewają, troszczą się o parafię. To codzienny trud, ale i codzienny cud. Nie zabrakło także odniesienia do patronki parafii: - Najświętsza Maryja Panna Królowa od początku czuwa nad tą parafią. Jej królowanie to nie panowanie, jak myślimy po ludzku. To służba: pokorna, wierna, pełna miłości. Maryja trwała pod krzyżem i uczy nas, abyśmy w chwilach prób nie odchodzili, ale trwali przy Chrystusie z nadzieją - mówił kaznodzieja, dodając: - Dzisiaj wielu gniewa się na Kościół, zniechęca się, odchodzi. Ale to właśnie wtedy trzeba trwać. Trwać przy Chrystusie, nie opuszczać Go w chwilach próby, tak jak Maryja nie odeszła spod krzyża.      Na zakończenie homilii abp Józef Kupny zawierzył parafię Duchowi Świętemu i Matce Bożej: - Dwadzieścia lat temu Bóg rozpoczął w tym miejscu piękne dzieło Boskie. Dziś dziękujemy Mu za wszystko, co już uczynił, i z ufnością prosimy, by prowadził nas dalej przez następne lata i dziesięciolecia. Niech Duch Święty daje nam wytrwałość w wierze, nadziei i miłości, a Maryja, wasza Królowa, niech prowadzi was drogą ku Bogu.”
CZYTAJ DALEJ

Kongo: terroryści mordują karmiące matki

2025-11-17 16:22

[ TEMATY ]

terroryzm

atak

Kongo

Demokratyczna Republika Konga

atak terrorystyczny

Vatican Media

Około 20 pacjentów zginęło w ataku terrorystycznym na szpital prowadzony przez siostry zakonne w wiosce Byambwe, w regionie Kiwu, w Demokratycznej Republice Konga. Misjonarze wyrażają sprzeciw wobec mordowaniu ludzi i milczeniu społeczności międzynarodowej. „Kiwu jest bogate w minerały. Konflikty służą interesom gospodarczym - a milczenie świata jest głęboko niepokojące” - informuje Vatican News włoski misjonarz, o. Giovanni Piumatti.

Do ataku terrorystycznego na diecezjalny ośrodek zdrowia prowadzony przez siostry prezentki doszło późnym wieczorem w miniony piątek, w regionie Północnego Kiwu w Kongu. Oprawcy - ADF (Allied Democratic Forces) - powiązani z tzw. Państwem Islamskim od 2009 roku, zamordowali chorych, a następnie spalili cały budynek, zabijając nawet kobiety na oddziale położniczym. Napastnicy splądrowali także wieś i uciekli do pobliskiego lasu.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję